Tęczowa jesień w domu

Jestem Mamą. I Mamowanie to moje ulubione i wymarzone zajęcie i tylko żałuję, że wciąż odczuwam niedoczas dla możliwości realizowania się w tej mojej pasji ;-) Jedną z zalet Mamowania jest fakt, że bezkarnie mogę bawić się jak dziecko (z moim dzieckiem), porzucać wszelkie zasady, reguły, szablony i pozy i szczerze cieszyć się, wygłupiać i śmiać do woli - a im bardziej szczera to radość tym zdrowsze to dla mnie (przecież śmiech to zdrowie!) i dla emocjonalnego rozwoju dziecka!

Dlatego też z dziką rozkoszą staram się wymyślać jak najciekawsze zabawy, a jak czasami brakuje weny i kreatywności - pomocą służy Internet, który jest wprost kopalnią niesamowitych pomysłów! Ponieważ zaczerpnęłam ich z sieci mnóstwo, na tym blogu zaierzam też dorzucić kilka swoich ;-) albo tych zapożyczonych od kogoś i zrealizowanych przeze mnie i Synka.
Tym razem spędzając kolejny chorowity weekend w czterech ścianach musiałam zrobić coś, aby szaro-bura jesień rozbłysła dla nas wszystkimi kolorami tęczy. Pomysł ściągnęłam od zaprzyjaźnionej blogującej mamy i zafascynowana jego prostotą, niewymagającym budżetem a za to nieograniczonymi możliwościami kreatywności wykorzystałam. Zabawa trwała cały weekend i jeszcze nie mamy dosyć ;-)
Zabawa dla dzieci w każdym chyba wieku (ale na tyle rozumnych żeby nie brały do paszczy czego nie wolno lub pod ścisłym nadzorem osoby dorosłej!).
Zabawa rewelacyjnie stymuluje zmysły dotyku i wzorku oraz rozwija kreatywność.
Wymaga niewielkiego budżetu i może być przeprowadzona niemal w każdych warunkach.
 
1. Zaopatrujemy się (w dobrej kwiaciarni lub za pośrednictwem znanej platformy aukcyjnej) w tzw. hydrożelowe podłoże do kwiatów (ilość i kolory dowolne, ja w naszej zabawie wykorzystałam 9 podwójnych torebeczek po 1zł/szt.).
2. Kilka godzin (minimum 4) wcześniej zalewamy je zgodnie z instrukcja wodą, najlepiej w przezroczystych naczyniach i odstawiamy do wyrośnięcia - ten etap to także świetny moment aby "ćwiczyć" cierpliwość dziecka, pokazywać mu zachodzące zmiany, rozwijać słownictwo. Po tych kilku godzinach mamy taki efekt:
3. Bawimy się kulkami :-) Nie ogranicza nas tu nic poza własną wyobraźnią i powierzchnią jaką na zabawę kulkami zgadzają się przeznaczyć Rodzice (uwaga! zbyt mocno namoczone kulki łatwo pękają i trzeba je ręcznie zbierać, wycierać!). My zaczęliśmy od wymieszania wszystkich kulek razem w wielkim pojemniku - doznania dotykowe wspaniałe!
 
4. Następnie kulki można: segregować, przebierać, wybierać, przesypywać, u nas między innymi "udawały" jedzenie i picie w zabawkowym zestawie kuchennym a także były ziemią z budowy, którą woziła zabawkowa cieżarówka, były też piłkami, za pomocą których ludziki grały w piłkę nożną na mini-boisku, pomogły mi też pokazać Synkowi zasady gry w "kulki", w którą grałam w dzieciństwie, można z nich też układać w przezroczystych naczycniach (polecam duże słoiki) układac kolorowe oryginalne kompozycje, a potem w nie wsadzać kwiatki :-) Na miłe zakończenie weekendu wszystkie kulki zlądowały w wannie, tym samym fundując dziecku "tęczową kąpiel" :-) I w wannie też były wożone łódkami, łowione jak ryby i układane na dnie jako rafa koralowa ;-)
5. Po skończonej zabawie kreatywna mama może wykorzystać "używane" kulki do posadzenia kwiatków i ożywienia swojego domowego ogródka :-)

Podsumowując polecamy zabawę kulkową i "tęczowanie jesieni" wszystkim Małym i Dużym :-)





16 komentarzy:

  1. Ależ bym się wrzuciła w taką wannę z kulkami ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, polecam - wrażenie niesamowite - próbowałam :-P

      Usuń
  2. wow super, tez tak chcemy
    fajnie ze masz nowego bloga, bedziemy obserwowac
    jak tam zabul??? :D
    ps. nie wiedzialam ze szyjesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Żabul (ku mojej rozpaczy bo miał zająć zaszczytne miejsce na szafce) nadal z nami śpi w łóżku i nie ma mowy o jego wyprowadzce ;-) Czyli jest wyjątkowo doceniony i rozpieszczony ;-) A w nowej koszulce Synek "wymiata" w przedszkolu - dziękujemy raz jeszcze!
      PS: Ja też nie wiedziałam! Słowo, że ostatni raz wcześniej igłę miałam w ręku w okolicach 8 roku życia i szyłam jakiś fartuszek chyba na ZPT w szkole, porażka :-( Jeśli teraz cokolwiek mi się udaje to tylko dzięki dobrym genom bo babcia i mama potrafią uszyć wszystko dosłownie. Ja zawsze lubiłam dziergać i nadal lubię ale zobaczymy, może i szycie też dołączę do hobby ;-)

      Usuń
    2. łaczy nas to szycie ;) ja tez zanim zaczelam szyc pierwszy raz szylam w podstawowce:) fajnie ze zabulowi tak dobrze u was:)

      Usuń
    3. No to może i u mnie się odezwały "geny szycia" ;-) Żabul czuje się świetnie a raz nawet był w przedszkolu w poniedziałkowy Dzień Zabawek :-)

      Usuń
  3. Anka ty mnie nei pzrestaniesz zadziwiac i zawstydzac...zaczynam myslec ze moje dziecko tarci, na tym, że mnie brak takiej kreatywnosci...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za słowa uznania, bardzo mi miło, ale ty nie przesadzaj w drugą stronę, bo jesteś Wspaniałą Mamą! A jeśli uważasz, że brak ci kreatywności (ja tak kiedyś o sobie myślałam, słowo daję!) to po to masz takie blogi jak ten, żeby z nich "ściągać" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję dobra kobieto. Teraz o niebo lepiej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za uwagi :-) Ja w kwestiach technicznych trochę blondynka jestem ;-) ale nad tym pracuję. Jak jeszcze coś w oko się rzuci to dawajcie znać!

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Pomysł nie mój, ściagnięty jak pisałam, ale przekazuję dalej, bo zabawa przednia!

      Usuń
  7. o ja cię kręcę :) jakie fajne kulki :) dzięki za te pomysły ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz :-)