Smaczne Candy

Jak zapowiadałam po książkowym i kosmetykowym - czas na kuchenne Candy :-) Dziś mam dla Was coś wyjątkowego: miskę przecierakową tak zwaną :-) Lub inaczej przecierak do warzyw. O taki:


Niektórzy stosują miksery, blendery, roboty kuchenne i inne cuda, ja ich także czasami dla oszczędności czasu używam, jednak wiem dobrze, że prawdziwy SMAK można osiągnąć tylko tradycyjnymi metodami :-) Miska jest wykonana ze stali nierdzewnej i posiada komplet tarek o różnej wielkości oczek:

a więc może siekać, rozdrabniać, przecierać - co kto chce :-) Używać można tego jak się chce, choć generalnie przeznaczone jest do owoców i warzyw, do zup, sosów, przecierów... Miska posiada wygodne zaczepy umożliwiające stabilne jej ustawienie na garnku czy innym naczyniu i przecieranie bezpośrednio do docelowego miejsca :-)
 


Dla osób lubiących gotować, ceniących smak, tradycję a jednocześnie wygodę i jakość (całość ze stali nierdzewnej) - coś idealnego :-) Miska jest nowa (rozpakowana tylko w celu sprawdzenia kompletności i wykonania zdjęć, prezentowanych w tym poście), jej wartość rynkowa to około 140zł.
 
I ten właśnie klasyczny solidny przecierak chcę komuś sprezentować :-) A komu? To się okaże za miesiąc ;-) Zaczynamy kolejne Candy! I znów będzie moja subiektywna ocena, a co,w końcu mój blog, moje Candy, mogę robić co chcę :-P Nie lubię losowań i nie chciałabym jakichś kwestii formalnych przy losowaniu przeoczyć, więc znów subiektywnie będzie ;-) Liczę na Was, że znów dacie mi do myślenia i trudny wybór będe miała (już mam jedną "pocieszajkę" dodatkową przygotowaną, bo jak Was znam łatwo wybrać nie będzie...!).
 
Informacje o Smacznym Candy:
1. Candy trwa od dziś tj. 31 stycznia 2013 do 28 lutego 2013r.
2. Zwycięzcę wybiorę subiektywnie ja sama, a ogłoszę najpóźniej 3 marca 2013 (choć postaram się wcześniej) na tym blogu w oddzielnym poście.
3. Sponsorem nagrody jestem ja, wysyłam paczką pocztową na własny koszt - wyłącznie na terenie Polski.
4. Udział w Candy może wziąć każdy, kto posiada jakikolwiek adres wysyłkowy na terenie Polski (ciocię, babcię, stryjka, kolegę...).
 
Jak wziąć udział?
1. Są dwa warunki konieczne do wzięcia udziału w Smacznym Candy: PIERWSZY - wypowiedź w komentarzu pod tym postem w odpowiedzi na zadane poniżej pytanie; DRUGI - upublicznienie informacji o Smacznym Candy czy to na blogu w pasku bocznym, czy na tablicy FB (proszę o wklejanie linku gdzie została udostępniona informacja, a jeśli ktoś nie chce publicznie podawać danych z FB - mozna wysłać taką informację na mojego maila!).
2. Będzie mi bardzo miło jeśli choć słowem wspomnicie w komentarzu do czego wykorzystacie przecierak (może podarujecie go babci żeby zrobiła wasz ulubiony przecier pomidorowy? a może same będzie z jego pomoca tworzyć dania dla córeczki czy synka?) - ale nie jest to warunek konieczny.
3. Oczywiście będzie mi niesamowicie miło, jeśli dołaczycie do grona moich obserwatorów i polubicie mojego bloga na FB ale nie jest to warunek konieczny - nic na siłę :-)
4. Osoby bez bloga - proszę o podanie adresu e-mail!
5. Każda osoba może zamieścić tylko jedną wypowiedź (jeśli zamieści więcej i tak pod uwagę będę brała tylko tą pierwszą).
 
Oto bannerek do pobrania i zamieszczenia na blogu lub FB:
 


I najważniejsze, czyli pytanie-zadanie konkursowe.
Za oknem zima a ja przywołuję lato ;-)
Uwielbiam robić przetwory. Zazwyczaj mam na to mało czasu i tylko na szybko kilka tradycyjnych "słoików" przygotuję, ogórki kiszone, dżem truskawkowy, sok malinowy, powidła... a przecież tyle jest ciekawych i zdrowych smaków do zamknięcia w słoiku!
Napiszcie proszę o smakowitych przetworach w słoikach. Może to być cały dokładny przepis, może być jakieś Wasze wspomnienie z dzieciństwa, albo nowatorski ciekawy pomysł, coś co Wam się udało pysznego zachować w słoiku albo co najbardziej lubicie jeść ze słoika, może być jakaś ciekawa nazwa przetworów albo wyjątkowy składnik????
Nagrodzę osobę, która najciekawiej, najsmaczniej i najbardziej zachęcająco napisze, aż mi ślinka poleci i aż zdecyduję się sama zrobić w tym roku takie przetwory :-)
Może być słodko, może być wytrawnie, owoce, warzywa, a może jeszcze coś innego zamykacie na zimę w słoikach? Jakie smaki królują w Waszych spiżarniach lub królowały i u Waszych babć, cioć...? Zaznaczam, że mam okrutną alergię na orzechy, pomarańcze, mandarynki, czereśnie i dynię, nie mogę też jeść surowej (przetworzoną w jakikolwiek sposób już mogę, a mój Synek to wręcz uwielbia) papryki, więc poproszę bez tych składników ;-)

Uff, rozpisałam się, ale chyba wszystko jasne i dokładnie przedstawione?

Tak więc do dzieła!!!

Jak rosa na mą... cerę!

          Dziś krótko i konkretnie. Mój od ponad roku ulubiony zestaw, mający stałe miejsce wśród kosmetyków. Przetestowany zupełnie przypadkowo, zagościł u mnie na dłużej (na zawsze?). Mam szczerą chęć sprawdzić wszystkie kosmetyki z tej linii ale ciągle jakoś brakuje okazji, czasu lub pieniędzy ;-) Jak to często bywa - jakość wiąże się z ceną...
         I znów mówię o Biodermie. Czuję się trochę jakbym "grała w reklamie" tej firmy, ale nic nie poradzę - naprawdę jakość tych kosmetyków jest rewelacyjna! Ważne aby dobrać dla siebie odpowiedni, a oferują ich cała gamę. U mnie dodatkowym "testerem" jest moja alergia, AZS, skłonność do zaczerwienień i wysuszania skóry. I nawet ten surowy "tester" akceptuje całkowicie Biodermę.
          Ostatnio rzadko robię makijaż, ale tak czy siak, buzię myć trzeba ;-) Mycie wodą nawet z różnymi preparatami - wysusza i podrażnia. Stosowanie niektórych płynów podrażnia i wywołuje zaczerwienienia. Jak więc myć? Odkąd spróbowałam Płynu micelarnego Hydrabio H2O - czuję, że dla mojej skóry to więcej niż sam prysznic, niż samo mycie! Oczyszcza, nie podrażnia, zgodnie z zapewnieniem producenta usuwa także wodoodporny tusz do rzęs, nie wywołuje zaczerwienień, jest wydajny, wygodny w użyciu, skóra po jego użyciu jest wyczuwalnie nawilżona i delikatna! W niektórych reklamach używa się skojarzeń odświeżania cery poranną rosą - dla mnie ten płyn to właśnie taka poranna rosa na twarz, ale w najlepszym jakościwo i zaawansowanym technologicznie wydaniu ;-)
             Drugi preparat, który użutkuję regularnie to Krem złuszczający Hydrabio Creme Gommante. Każda skóra, nawet tak wrażliwa jak moja, potrzebuje czasem oczyszczenia, złuszczenia, odświeżenia. Wypróbowałam w życiu mnóstwo peelingów itp. Jednak każdy miał jakieś wady. Jak już nawet mnie nie uczulał (co zdarzało się często), to np. miał okropną konsystencję, brzydki zapach, albo bardzo podrażniał skórę. Z dystansem oczywiście podeszłam i do tego, kolejnego. I znów się na Biodermie  nie zawiodłam. Nie uczula, nie podraznia, nie mam zaczerwienień, krem jest skuteczny, ale łagodny - dokładnie jak zapewnia w opisie producent! Ponadto ma idealną kremową konsystencję i jest wydajny.
            Jak już na początku wspomniałam, za jakość trzeba zapłacić, znam mnóstwo tańszych preparatów, ale biorąc pod uwagę wszystkie wymienione przeze mnie powyżej zalety - ja zostaję przy Biodermie :-)
 
 

Prawie jak kebab ;-)

         Przy okazji Surówki z czerwonej kapusty wspominałam o zrobionym z jej pomocą "domowym kebabie". Lubimy kebab. Lubimy baraninę. Jednak w związku z faktem, że kebab jakim możemy się raczyć "na mieście" jest zazwyczaj wątpliwego pochodzenia, wątpliwej jakości i przyrządzany w wątpliwych higienicznie warunkach - nie jadamy go zbyt często. Baranina w mojej okolicy nie jest popularna i ogólnodostępna więc w domu tejże również zbyt często nie jadamy. Ale co nam szkodzi dla domowego smaku kebaba "spolszczyć" jego przygotowanie?
         Przygotowałam pszenne tortille. Surówkę z czerwonej kapusty. Sos czosnkowy (jogurt + wybrane zioła i czosnek, mozna użyć sproszkowany, można też użyć jogurt pół na pół z majonezem a do tego saszetkę gotowej przyprawy do sosu ziołowego). Co do mięsa - ja wzięłam świetną pieczeń (tym razem dostałam gotową od znajomego, ale można samodzielnie zrobić: klops z mielonego mięsa, poprzetykany kawałkami obgotowanej wieprzowiny, doprawiony czosnkiem i majerankiem - pycha!), ale można wziąć pokrojony kawałek pieczonej karkówki, czy cokolwiek lubicie lub macie pod ręką ;-)


           Podgrzewamy tortille, podgrzewamy mięso, nakładamy mięso na tortillę, dodajemy surówkę i sos:


            Całość zawijamy w folię aluminiową i voila: domowy kebab gotowy :-) Oczywiście, można dodać inne warzywa, pomidory, białą kapustę, cebulke - jak kto lubi! Ale nam taki polski, prosty kebab domowy smakował wyśmienicie :-)

Smacznego :-)


Hotel Ossa

       Sylwestra planowałam jak co roku od wielu wielu lat, spędzić w domu, szampańsko acz nie wystrzałowo ;-) Jednak chwilę przed zakończeniem 2012 roku z ogromnym zaskoczeniem i radością dowiedziałam się, że wygrałam weekend Sylwestrowy w hotelu Ossa! Od wielu wielu lat nie byłam na Sylwestrowej imprezie, a w czterogwiazdkowym hotelu jeszcze dawniej ;-) Miałam drobny problem z organizacją dojazdu, ponieważ  oferta hotelu jest skierowana w zasadzie wyłącznie do osób zmotoryzowanych (a to niestety nie ja), ale udało się.
       Choćbym bardzo chciała, nie jestem w stanie w jednym wpisie opowiedzieć o wszystkich możliwych atrakcjach jakie oferuje Hotel Ossa. Krótko napiszę o jakości: hotel na wysokim poziomie! Czyściutko, bardzo elegancko, pełen komfort i wygoda gości! Niesamowicie ujęła mnie profesjonalna życzliwość, uprzejmość i sympatia personelu: dosłownie każdy z obsługi hotelowej witał każdego napotkanego gościa ze szczerym i miłym uśmiechem! Rozumiem, że to może być standard dla niektórych, ale w wielu hotelach albo obsługa przechodzi milcząco obok gości albo mruczy coś wymuszonego pod nosem... tutaj pełna klasa! A w eleganckim, dobrze wyposażonym pokoju, na powitanie czekały na nas takie słodkości:


Mimo niesprzyjającej pogody (wiatr) wiele czasu spędziliśmy na spacerze, na terenie wokół hotelu. A teren jest śliczny! Łąki, lasy, rzeczki, jeziorka, wspaniały kolorowy plac zabaw dla dzieci na piaszczystej plaży (co niewątpliwie latem jest wielką atrakcją!), zimą teren przeznaczony na ogniska, latem - bary nad wodą. Tak więc jest co robić, a z daleka Hotel Ossa również robi wielkie wrażenie:


Wieczorami podziwialiśmy pięknie oświetloną, stylowo udekorowaną okolicę:




Wewnątrz nie gorzej ;-) Kilka restauracji, kawiarni, barów, klub, dyskoteka, kręgielnia, centrum SPA i basen, jak widać równo okupowany przez Synka ;-)


Wszystko w bardzo eleganckim wystroju. Obok basenu również niesamowicie zaprojektowane sauny (z których niestety na stan zdrowia nie mogłam skorzystać, ale z chęcią przynajmniej pooglądałam), ale jacuzzi na terenie basenu też jest fajne :-)


Sama impreza Sylwestrowa w musicalowym klimacie, z niesamowitym menu i wspaniałym koncertem musicalowych przebojów w wykonaniu artystów z warszawskiego Teatru Roma - przeszła moje najśmielsze oczekiwania! Wszystko nie tylko piękne i eleganckie, ale przede wszystkim bardzo dobrze zorganizowane!


W całym hotelu, na każdym kroku można spotkać piękne świąteczne dekoracje, w każdym kącie choinki, reniferki, stroiki, światełka - klimatycznie i elegancko!




Niestety więcej zdjęć nie mam (zamiast pstrykać fotki zajmowałam się odpoczynkiem i szampańską zabawą!). Może to i dobrze? Resztę możecie zobaczyć na własne oczy jak odwiedzicie Hotel Ossa :-) Aha, nie wspominałam jeszcze o jedzeniu - ogromny wybór smaków, świetnie podanych i naprawdę smakowitych, a ja wybredna jestem ;-) Mogłabym pisać i pisać, ale na koniec jeszcze tylko jedna spora wada i jedna spora zaleta Hotelu Ossa. Wadą jest rozkład hotelu. Hotel jest ogromny z labiryntem poziomów, korytarzy, zakamarków, zakrętów... Pierwszego dnia błąkałam się jak po omacku, bo nawet tabliczki na ścianach wskazujące kierunek nie zawsze były jasne... Problemem związanym z rozległością hotelu był też fakt, że zanim rano dotarłam z mojego pokoju do sali gdzie serwowano śniadanie - byłam już porządnie głodna i burczało mi w brzuchu ;-) Chociaż przyznam, że Synek zachwycony biegał w labiryncie korytarzy i zakamarków bawiąc się z nami w berka i chowanego ;-) Zaletą z kolei ogromną w moich oczach jest perfekcyjna organizacja hotelu. Wszystko jest na miejscu na czas, elegancko i dyskretnie. Ale szczytem wszystkiego jest według mnie oferta atrakcji dla dzieci. Pomijam już fakt, że kilka godzin dziennie są prowadzone przez przesympatyczne "ciocie" tematyczne zajęcia dla dzieci w różnym wieku, ale bal sylwestrowy dla dzieci, koordynacja opieki i zapewnienia odpowiedniej rozrywki i komfortowych warunków kilkudziesięciu dzieciom - brak mi słów! Pełna opieka, wspaniała zabawa dla dzieci dostosowana do ich wieku, atrakcyjne dla nich jedzenie, czułe opiekunki, dostosowanie atrakcji do różnych potrzeb, a więc dla jednych dyskoteka dla innych bajki, a także szczegółowe przewidywanie (np. zorganizowanie w pobliżu dziecięcej sali balowej leżanek z czystą pościelą... gdyby ktoś nie dotrwał...). Brak mi słów pochwały za to wszystko :-)

    Na zakończenie króciutko się z Wami pożegnam, ale tylko tak odrobinę ;-) Wyjeżdżam dziś na 3 tygodnie do sanatorium w piękne polskie góry :-) Cieszę się niezmiernie, ale będę tam odcięta od komputera całkowicie! Zaplanowałam dla Was publikację kilku postów, może się uda w międzyczasie, ale ze mną "na żywo" zobaczycie się dopiero pod koniec stycznia! Pozdrawiam wszystkich gorąco :-)

Wyniki Candy Dla Lejdis

         Bardzo bardzo dziękuję Wam za wszystkie zgłoszenia! Witam serdecznie nowych obserwatorów i mam nadzieję, że zostaniecie tutaj na dłużej, a nie tylko do końca Candy ;-)
           Przyznam szczerze, że wczytywałam się uważnie w Wasze rady co do brania witaminek, niektóre wypróbowywałam. Odżywiam się stosunkowo zdrowo, jednak z powodu alergii nie mogę jeść wielu warzyw i prawie żadnych owoców :-( Dlatego suplementacja jets konieczna - niestety! - przynajmniej okresowo.
            Nie przeciągając, moje Candy Dla Lejdis wygrywa:
 
która napisała:
Możesz powiesisz na nitce tabletki na suficie i za każdym razem jak będziesz wchodzić do kuchni to zadzwonią i już :)
Pozdrawiam :)
 
 

Bardzo mi się spodobała ta kreatywna odpowiedź, a kiedy oczami wybraźni ujrzałam te kolorowe tabletki i kapsułki zwisające w kuchni z sufitu na cienkich niteczkach, jak wirująe gwiazdeczki - od razu pamiętałam o witaminkach :-) Fakt, nie wypróbowałam jeszcze tego sposobu, na razie z braku czasu i z powodu wyjazdu, ale z pomocą chyba taśmy klejącej zamierzam sobie takie wirujące kolorowe "ozdoby" w kuchni zamontować - jestem pewna, że będzie wyglądac to wspaniale :-) Dbająca - pobudziłaś moją wyobraźnie i witaminki skojarzyłaś z czymś pięknym i miłym :-) Proszę prześlij pilnie swój adres na mój e-mail: mamaniusia@gmail.com bo paczka spakowana czeka na zaadresowanie i wysyłkę (a pojutrze wyjeżdżam na miesiąc!).
 
Jednak jeden z zaproponowanych przez Was sposobów wypróbowałam i jak na razie działa (na razie skuteczność 80% a to już coś w moim przypadku!). Mianowicie moją kawusię, bez której nie jestem w stanie zacząć dnia, ustawiłam sobie wysoko na półce, a na słoiku z kawą ułozyłam witaminki.
 
 
to Ty jako pierwsza zaproponowałaś ten sposób, więc do Ciebie wędruje drobna niespodzianka ode mnie :-) Równiez proszę o pilny kontakt z podaniem adresu!
 
 
 
         Bardzo serdecznie jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział w moim Candy i za wszystkie porady (myślę, że jak zacznę zapominać przy jednym sposobie, będę potem wykorzystywać kolejny z zaproponowanych przez Was posobów!). W związku ze stanem zdrowia Synka, pojutrze wyjeżdżamy do sanatorium na 3 tygodnie, nie mam laptopa i raczej nie będę stamtąd pisać, ale zaplanuję dla Was kilka notek, a poza tym - mam nadzieję, że mi się uda w gorączce pakowania na wyjazd - planuję dla Was kolejne Candy :-) Było książkowo, kosmetycznie to teraz będzie coś kuchennego :-)