Pleśniak

                  Z wielkimi przeprosinami za długie milczenie wracam do Was! Jednoczesne nawarstwienie przeprowadzki, remonto pokoju dla Synka, zmiany stanowiska w pracy i bakteryjnego zapalenia zatok.... to za dużo dla mnie :-( Ale już przez to wszystko przebrnęłam i mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości a wiernym czytelnikom już wkrótce (jak tylko zrobię zdjęcie do bannerka) wynagrodzę moje milczenie zbliżającym się pachnącym Candy :-)


             Kolejnym, po Murzynku, ciastem, kojarzącym mi się z dzieciństwem, jest pleśniak. Raczej z późnym dzieciństwem, bo nikt z rodziny nigdy nie piekł Pleśniaka, dopiero koleżanki w podstawówce pokazały mi to ciasto i od nich wziąwszy przepis nauczyłam się go piec sama :-) Bardzo mi smakował i ten smak też kojarzę z dzieciństwem :-) 
        Ostatnio w czeluściach mojej pojemnej zamrażarki odnalazłam sporo zamrożonych czarnych porzeczek, zbieranych latem u babci w ogródku :-) Zastanawiałam się co z nimi zrobić? Poszukując przepisów na czarnoporzeczkowe ciasto trafiłam na pewien blog (KLIK) i postanowiłam zrobić po prostu pleśniak z czarnymi porzeczkami :-) Jakoś za bezą nie przepadam szczególnie, więc z niej zrezygnowałam.
                W ciągu dnia zagniotłam kruche ciasto z 2,5 szklanki mąki, przesiekanej z kostką twardej margaryny, dodając do tego pół szklanki cukru pudru, 4 żółtka i 4 łyżki śmietany. Ciasto podzieliłam na dwie części i do jednej wgniotłam kilka łyżek kakao (wedle uznania i upodobań). Zamroziłam je. Po kilku godzinach starłam jasną część ciasta do prostokątnej dużej blachy wysmarowanej tłuszczem. Podpiekłam w 180 stopniach przez kilkanaście minut. W tym czasie ubiłam pianę z 4 pozostałych od ciasta białek z dodatkiem cukru pudru (do smaku). Wyjęłam spód ciasta, rozłożyłam na nim czarne porzeczki (około 0,5kg przy czym zawsze, dopóki nie zrobiłam pleśniaka z porzeczkami, używałam kwaśnego dżemu, właśnie np. z czarnych porzeczek!) na nich ubitą pianę, a na wierzch starłam na tarce ciemną, kakaową część ciasta i znów do piekarnika do 180 stopni na około 40 minut. Po upieczeniu - posypać cukrem pudrem i rozkoszować się smakiem dzieciństwa - smacznego :-)


8 komentarzy:

  1. U nas na to się mówi też kruszon, pyszności ;) Moje ulubione ciasto !

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj smakowicie wygląda, chyba się skusze i zrobię bo do tej pory tylko jadłam ale nigdy nie robiłam.
    Pozdrawiam i czekam na więcej wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale smakowitości. Dziękuję za udział w moim candy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wieki nie jadłam, ale kiedyś często, i był pyszny. Twój też wygląda apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli tak smakuuje jak wygląda to ja się zapisuję na kawałeczek :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszności! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, to ja tu na diecie po dlugim-kalorycznym szkoleniu, a tu takie pysznosci. Uwielbiam takie ciasta, choc sama nie potrafie upiec takiego to czasem kupuje podobne w cukierni! Ale i tak Twoj wyglada lepiej niz te z cukierni i smak z pewnoscia jest o niebo lepszy!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz :-)