To powyżej to są moje nie dające się wyrazić żadnymi słowami wyrazy wdzięczności, po prostu nieopisanej wdzięczności :-) Wdzięczność należy się Wioli z Bezdomnej Szafy :-) Życzliwa Kobieta, postanowiła nam urządzić Światowy Dzień Życzliwości i zaproponowała z tej okazji niesamowite Candy, w którym szukała domu dla Kornelii. Oczywiście nie mogłam się nie zgłosić, bo dom nasz przytulny i życzliwy, choć takiej lokatorki nigdy jeszcze nie gościł ;-) Zgłosiłam nasza ofertę, jednak w gąszczu życzliwych domów chetnych do jej przyjęcia wydawałam się sobie taka niezauważalna... Inaczej jednak pomyślała Wiola - nie tylko zauważyła nasz dom, ale to właśnie nasz dom wybrała dla Kornelii! Po tej informacji przez dwie godziny głos mi wiązł w gardle, łzy radości ciekły i ręce się z ogromnej radości trzęsły! Nie posiadałam się ze szczęścia!
Jak już wcześniej wspomniałam, zawsze myślałam, że nie umiem szyć, a tu niedawno okazało się jednak cos innego ;-) Ale szycie w ręku trwało godzinami, na co niestety praktycznie nie mam czasu :-( Maszyny nigdy w życiu nie dotykałam nawet palcem, jednak pół życia byłam z nią "blisko" bo moja mama szyje od dziecka i potrafi na swojej maszynie uszyć dosłownie wszystko! Od dziecka oswoiłam się z widokami płacht z wykrojami z Burdy leżącymi na podłodze, ze szpilkami, fastrygami, z turkotem maszyny, nawijaniem nici... A teraz to miało stać sie moim udziałem :-) Pewne onieśmielenie ale i nieopisana radość i wdzięczność!
Gdy Kornelcia do nas dotarła, zgotowaliśmy jej huczne i gorące powitanie :-)
Przez pierwsze dni oswajałyśmy się ze sobą, Kornelcia dostała honorowe miejsce na widoku i cieszyła oko, czasem ją pogłaskałam, popatrzyłam, a ja jedynie w spokojniejszych chwilach rozkoszowałam się wnikliwą lektura całej instrukcji obsługi :-) Myśli zajmowały mi też plany co mogę z jej pomocą uszyć, skąd wziąć wykroje i jak to będzie... Ostatnio zakupiłam kilka niedużych kawałków materiałów aby podjąć pierwsze próby...
I stało się! Dziś w nocy, dokładnie o północy (tak wyszło), przeżyłyśmy z Kornelcią nasz pierwszy raz! Jak to za pierwszym razem bywa, nie poszło na początku gładko ;-) Ja onieśmielona, zdenerwowana i "zielona", a i ona stawiała lekki opór (przy górnej nici!). Jednak po trzech nieudanych podejściach i lekko drżącej nodze na pedale... udało się! Wykonałyśmy wspólnymi siłami nasz pierwszy szew! Oto on:
(Nie, nie szyłam do tyłu, zdjęcie tylko w celach prezentacyjnych :-P)
Rozochocona faktem, że zaczynamy łapać kontakt i chwilą wolnego czasu (chory Synek nocuje u Babci...), złapałam kawałek nowo nabytej dzidziusiowej flanelki i postanowiłam szybko uszyć powłoczkę na jasiek :-) Śpimy z ogromną ilością poduszek i jaśków, którymi się obkładamy z każdej strony, to jeszcze moje przyzwyczajenie z czasów ciąży, kiedy do zajęcia wygodnej i komfortowej pozycji do snu potrzebowałam 2 oparć od kanapy, 3 dużych poduszek i 8 różnej wielkości jaśków... Jeden jest nieco większy i miałam na niego tylko jedną powłoczkę, która się popruła (teraz mogę zszyć! z pomoca Kornelci!) i wykroiłam sobie na ten jasiek poszewkę. Nadal z nieco drżącą nogą ale już wiedząc co i jak, zszyłam. Cóż, hmmm, nie do końca to o co chodziło, ta zakładka z tyłu zamiast na zewnątrz wszyła mi się do środka, nie tak miało być, ale mniejsza z tym, to nasz pierwszy raz, powłoczkę da radę założyć, czyli "działa" - jest ok :-)
Nasze pierwsze wspólne dzieło: ja i Kornelcia uszyłyśmy powłoczkę na jasiek :-) Jestem dumna i szczęśliwa :-) Na pewno do mistrzów krawiectwa mi daleko, ale jestem na dobrej drodze, żeby zacząc szyć dobrze a co najważniejsze więcej i częściej :-) Nie wiem kiedy będę miała (przy chorym dziecku) następną wolną chwilę aby zabawiać się z Kornelią, ale już tęsknię za tymi chwilami ;-) Miała być pościel dla Juleczki ale moja siostra stwierdziła, że jeszcze nie ma pościeli, więc nie wie jaki rozmiar, a na razie dzieciątko i tak będzie spało z nimi lub pod kocykiem, więc temat odsunięty w czasie. Ale moje szyciowe zobowiązanie wobec przedszkola wciąż czeka na wykonanie... Może w Święta się uda? Ach, nie mogę się doczekać!
Wiolu - dziękuję!!!
Wspaniała wygrana, gratuluję:)
OdpowiedzUsuńNo aż czuć emocje jak się czyta ten post ;)))Gratuluję Ci z całego serce tak wspaniałej nagrody i życzę Ci wielu wspaniałych godzin pracy z Kornelią ;)
OdpowiedzUsuńWow! Świetny prezent na święta:) No to do roboty!
OdpowiedzUsuńGratuluję tak fantastycznej wygranej:) A poszewka wygląda idealnie oby szło Ci tylko lepiej:D
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej a zarazem zazdroszczę ;) Dziękuję za odwiedziny i udział w moim Candy. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy raz, to Ty całkiem poszalałaś!! :D
OdpowiedzUsuńPoszewka na poduszkę jest prosta, ale nie najprostsza w świecie, jednak poradziłaś sobie znakomicie, skoro wszystko działa. Mam nadzieję, że polubiłaś się z maszyną i będziecie częściej wchodzić we współpracę :)
Wiolu - dziękujemy! Tak, oswojone już z Kornelcią, choć jeszcze czekam aż mama mi pokaże jak tą dolną nić nawijać bo mimo czytelnej instrukcji to mi się nie udało, wolę pierwszy raz pod wprawnym okiem to zrobić ;-) a na razie szyję jeszcze tą co była w maszynie :-P
UsuńNo i słonik już pierwszy uszyty z pomocą Kornelii też gotowy powędrował pod choinkę dla Małego Chłopca! Wprawiam się i nawiązujemy z Kornelcią bliższą współpracę :-)
Dziękuję wszystkim :-)
OdpowiedzUsuń