Dan Cake - część 1 Tartaletki

        Jakiś czas temu od znanej firmy Dan Cake, otrzymałam do testowania cały zestaw najróżniejszych pyszności. W paczce były słodkości i różne półprodukty, wszystko już wykorzystałam, a teraz w kilku wpisach chętnie zrelacjonuję!
          W związku z okresem karnawałowym, sprzyjającym imprezom, gościom, spotkaniom towarzyskim, na początek wspomnę tartaletki - półprodukt firmy Dan Cake usprawniający przygotowanie poczęstunku dla gości :-) Otrzymałam paczkę babeczek z kruchego ciasta, o lekko słonym smaku, do przygotowania wytrawnych tartaletek:
 
 


         Generalnie lubię samodzielnie przygotowywać wszystkie potrawy. Jednak po pierwsze aktualnie nie posiadam żadnych foremek do upieczenia tartaletek, po drugie jako samodzielna mama, zapracowana, zalatana i w dodatku aktualnie chora, czasami nie mam ani czasu ani siły przygotowywać jedną potrawę długimi godzinami... Myślę, że te babeczki to (nawet dla najbardziej zagorzałych kucharzy i kucharek, nawet dla tych którzy uwielbiają i mają czas pichcić, ale nawet im się czasami zdarzają "sytuacje awaryjne") fantastyczne "koło ratunkowe", gdy na przykład, w ostatniej chwili dowiadujemy się o wizycie gości, nie mamy siły czy czasu przygotować wystawnego posiłku albo po prostu (co każdemu, nawet najlepszemu się zdarza) coś nam w kuchni się nie uda i musimy się czymś ratować ;-)
          Jak wspomniałam wiele rzeczy lubię tworzyć samodzielnie od podstaw, ale tartaletek nie robię i jak się okazuje na razie robić nie będę - przekonałam się do tych od Dan Cake :-) To bardzo wygodne rozwiązanie, a przy okazji smaczne i niedrogie. Do tego na stole wyglądają pięknie i oryginalnie, w porównaniu z możliwością podania np. zwykłych kanapek czy byle jakiej zapiekanki - to prawdziwa uczta dla zmysłów :-) Ogromną wygoda jest też rozmiar tartaletek - takie akurat na 1-2 kęsy!
           Choroba nieco zmąciła moje zmysły smaku i węchu, ale wspierając się rodziną przetestowałam tartaletki na wszystkie strony ;-) Zostało orzeczone, że są smaczne, ciekawe i kolorowe i nawet mój Mały Synek z chęcia pałaszował :-) Zastanawiając się jak wypełnić wdzięcznie wnętrze takiej babeczki, najpierw przychodziły mi na myśl sałatka jarzynowa, sałatka z tuńczyka czy sałatka meksykańska (z czerwoną fasolą, kukurydzą i pikantnym sosem). Oczywiście można i tak, ale wydało mi się to zbyt proste i banalne ;-) Musiałam pomyśleć nad czymś innym. Na początek skusiłam się na wypełnienie z pasty jajecznej (jajko na twardo, masło, słodka papryka w proszku, sól, pieprz) i tak powstały pierwsze babeczki (koniecznie wypełnione bardziej niż po brzegi, na specjalne życzenie Synka!):
 


Mini-babeczki zniknęły natychmiastowo, jednak mi wydały się jakies takie "zimne" i nadal banalne. Pomyślałam, że skoro takie są za "zimne" to przygotuję coś na ciepło :-) I zgodnie z upodobaniami kulinarnymi Synka przygotowałam tartaletki "zapiekankowe" (plasterki szynki, na tym podsmażone pieczarki z cebulką, posypane tartym serem żółtym, zapieczone przez kilka minut w piekarniku i podane z keczupem):
 


I już wiem, że "zapiekankowe" babeczki to będzie u mnie hit kinderbali (bo takie się u nas zdarzają) - dzieciakom smakują bardzo, przygotowuje się bardzo szybko (około 15-20 minut), są bardzo wygodne bo takie na dwa kęsy akurat, więc nie zostają nadgryzione kawałki jak na przykład w przypadku podania całej zapiekanki. Dla mnie smak to również prosty, ale dzieci zasmakowały w tego rodzaju babeczkach :-)
      Mając na uwadze również mięsożerców ;-) postanowiłam przygotować coś dla nich. Kolejnym sprawdzonym nadzieniem była pasta z cielęciny z marchewką i grzybami suszonymi (ugotowałam wcześniej coś a'la gęsty gulasz, doprawiając gałka muszkatołową, która według mnie wybitnie pasuje do cielęciny i potem zmiksowałam to na gładką pastę):
 


Tartaletki z cielęciną wyszły pyszne, aromatyczne i sycące! Można podawać je zarówno na zimno (jakgdyby z pasztetem) jak i na ciepło, zapieczone przez 1-2 minuty tylko dla podgrzania. Na koniec przygotowałam mojego faworyta, czyli tartaletki z gruszkami i serem pleśniowym (gruszki z niewielką ilością cukru i goździków przegotowałam dłuższą chwilę, przykryłam serem pleśniowym i zapiekłam; całość można posypać orzechami - ale ja mam alergię na orzechy więc tego nei zrobiłam):
 
 
 
 
I tutaj dosłownie - niebo w gębie! Każdy kto spróbował - ze mną na czele - zachwycał się smakiem, konsystencją, aromatem! Ten pomysł na tartaletki uważamy za najlepszy i na pewno pojawi się na niejednej z moich imprez czy ugości niejednego z moich gości :-) Miałam jeszcze pomysł na wypełnienie tartaletek musem z kukurydzy i odzobienie smażonym boczkiem, ale niestety część opakowania dotarła do mnie pokruszona... w końcu to kruche babeczki ;-) 



4 komentarze:

  1. Fajne pomysły... na pewno wykorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że fajnie jest miec je w domu czekające na niespodziewaną wizytę gości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sama się przekonałam, że to pomysł na ekspresowe przygotowanie poczęstunku :-)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz :-)