Ratunek dla czerwonych ;-)

            Po długim milczeniu (przepraszam, moja babcia w szpitalu, poważna operacja!) od razu na głęboką wodę wskakuję i nowośc na rynku dla Was recenzuję (i nie czuję, że rymuję...)...
 
            Dzięki uprzejmości producenta (KLIK) i świetnego portalu dla nowoczesnych mam (KLIK) miałam od ponad 2 tygodni możliwość testowania nowości na polskim rynku: maseczki kojąco-wzmacniającej Capillin (KLIK)! Bardzo chciałam przystąpić do tego testu, bo na tej płaszczyźnie jestem niesamowicie krytyczna. Lubię sprawdzać i testować różne rzeczy, lubię stawać wyzwania, a tej maseczce rzeczywiście postawiłam wysoko poprzeczkę. I mimo lekkiej nadziei, nie do końca wierzyłam, że sprosta wyzwaniu.
 
                      Zacznijmy od tego, że jestem alergiczką, z AZS, o bardzo ale to bardzo wrażliwej skórze! Wiecznie jest podrażniona, przesuszona, do tego stopnia, że niektóre inne niedoskonałości (jak wypryski czy pękające naczynka) przestałam już w ogóle zauważać na tle tej nadwrażliwości! Jest na rynku niewiele kosmetyków, które po zetknięciu z moją twarzą nie powodują "pożaru" niemal. Maseczki, która nie uczula, nie podrażnia, nie zaognia sytuacji (oprócz jednej oczyszczającej typu peel off, ale o tym kiedy indziej...) nie znalazłam. Na moją twarz, że tak powiem, nie było lekarstwa. Aż do tej pory?
 
              Dostałam do testowania maseczkę kojąco-wzmacniającą Capillin marki Iwostin. Markę kojarzę o tyle, że moja młodsza siostra (też wrażliwa alergiczka) od lat używa kosmetyków tej marki i bardzo je sobie chwali. Ja jednak dotąd nie próbowałam. Z ciekawością obejrzałam estetyczne opakowanie i przeczytałam wnikliwie ulotkę. Jestem bardzo dokładna i precyzyjna i niestety już na wstępie jedna wada: nigdzie nie znalazłam informacji jak często można stosować maseczkę. Czytałam, szukałam, sprawdzałam nawet na stronie producenta i nigdzie nie znalazłam. Jasne, mogę się domyślać, że podobnie jak inne maseczki, ale profesjonalnie byłoby znaleźć taką informację w ulotce dołączonej do kosmetyku. Okrężnymi drogami dostałam informację, że stosuje się ją 2-3 razy w tygodniu, czyli "normalnie" ;-) Ale dobrze by było gdyby taka informacja jeśli nie na ulotce to choćby na stronie internetowej produktu.
 
                 Opakowanie bardzo mi się podoba. Pomijam już podświadomie budzącą sympatię kwestię, że zawiera kolor fioletowy (mój ulubiony!), ale opakowanie jest przejrzyste, proste, czytelne. Bardzo to cenię, bo przecież kosmetyk to niekoniecznie bibelot do trzymania na półce, ale przede wszystkim do stosowania i ma być - według mnie - nie tyle ozdobny co dobrze i czytelnie oznaczony :-) A ta maseczka jest! Zresztą zobaczcie sami:
 


               To teraz przejdźmy do stosowania i używania maseczki. Jak już wspomniałam, stosuje się ją 2-3 razy w tygodniu, nakładając na oczyszczoną twarz na 5-10 minut, po tym czasie nadmiar usuwając wacikiem - nie zmywa się jej. Po pierwsze maseczka jest bardzo wydajna. Zawartość tubki to 50ml, a mi po 2 tygodniach testowania zostało jeszcze naprawdę sporo! Brak konieczności zmywania maseczki to również duży plus - wygoda i oszczędność czasu ;-) co dla zabieganych, zapracowanych osób znaczy naprawdę dużo! Jak wspomniałam, dotychczas praktycznie prawie nie stosowałam maseczek, ale czas 5-10 minut to akurat czas na kąpiel, mycie głowy czy inne czynności w łazience, po czym zbieramy nadmiar maseczki i gotowe :-) Maseczka ma niemal niewyczuwalny, delikatny zapach - co ma ogromne znaczenie dla osób z wrażliwą skórą! Maseczka Capillin ma delikatną kremową konsystencję, bardzo łatwo się rozprowadza:
 
 
 
                   No i sedno sprawy czyli działanie maseczki. Pierwsze pozytywne zaskoczenie dla mnie to fakt, że moja wrażliwa, alergiczna, podrażniona skóra dobrze przyjmuje tą maseczkę! Mimo że producent uprzedza, że "zawarty w maseczce kompleks chłodzący może powodować uczucie delikatnego mrowienia, który po chwili ustępuje", to ja żadnego takiego uczucia nie miałam! Nastawiona krytycznie i gotowa na jakieś "sensacje" miło się zdziwiłam, że żadnych nieprzyjemnych odczuć! Ani razu! Maseczka dobrze się rozprowadza i wchłania, po tych 10 minutach niewiele zostawało mi do usuwania.
 
                    Według producenta maseczka "przeznaczona jest do skóry nadreaktywnej, z rozszerzonymi i pękającymi naczynkami krwionośnymi oraz skłonnością do czerwienienia" - czyli jak wspomniałam w tytule: jest to ratunek dla czerwonych ;-) Mam pękające i słabe naczynka na nosie i wokół nosa, co rzeczywiście nieciekawie wygląda, za to policzki mam wiecznie czerwone od podrażnień. Pomyślałam, że to maseczka w sam raz dla mnie. Po pierwszym zastosowaniu nie zauważyłam żadnej różnicy. Po drugim też. Ale ćwiczę swoją cierpliwość, poza tym, do trzech razy sztuka ;-) I rzeczywiście, następnego dnia po trzecim zastosowaniu przyjrzałam się uważnie swojej cerze i zauważyłam gołym okiem różnicę! Najpierw pomyślałam, że jestem chora ;-) bo jakaś taka "blada"... a ja po prostu najzwyczajniej nie byłam tylko czerwona! Różnica widoczna. Po dalszym stosowaniu maseczki koloryt cery mi się wyrównał, zniknęły niemal wszystkie podrażnienia i zaczerwienienia, a więc działanie łagodzące i kojące - potwierdzone! Nie zniknęły mi popękane naczynka w okolicy nosa, ale są mniej widoczne, zniknęło zaczerwienienie wokół nich. Tak, potwierdzam, w mojej ocenie ta maseczka jak najbardziej jest pomocą i ratunkiem dla skóry skłonnej do podrażnień, zaczerwienionej, ze skłonnościa do pękających naczynek!
 
                  W skład maseczki kojąco-wzmacniającej Capillin marki Iwostin wchodzą między innymi:
- Natural Extract AP - regulujący nawilżenie skóry
- Innowacyjny kompleks wyciszający - którego działania ja osobiście specjalnie nie odczułam
- Neutrazen - zmniejsza (naprawdę!) skłonność do czerwienienia się i podrażnień
- Pronalen Aesculus - poprawia krążenie
- Witamina C - działa przeciwrodnikowo i wzmacnia naczynka
 
                      Cena maseczki (sprawdzałam w różnych sklepach internetowych) przekracza 30zł. Dla niektórych (dla mnie na pierwszy rzut oka też!) to dużo, ale biorąc pod uwagę jej wydajność, uważam tą cenę za odpowiednią dla kosmetyku o powyżej opisanych i sprawdzonych przeze mnie właściwościach.
 
                     Podsumowując - jestem bardzo zadowolona z efektów testowania! Kosmetyk miło mnie zaskoczył i został zaakceptowany przez moją skórę! Dziękuję za możliwość jego testowania - pozostanie na stałe wśród moich kosmetyków :-) A ja już nie będę "burakiem" ;-)



8 komentarzy:

  1. bardzo zachęcająca recenzja...ja mam pękające naczynka i też jestem „burakiem” :) przydałoby mi się cos takiego, jednak cena nie na moją kieszen...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, rozumiem Cię! Jakbym ja najpierw zobaczyła cenę to słowo daję, też bym się zniechęciła! Jednak po sprawdzeniu na własnej skórze wiem, że naprawdę widać rezultat (ok, ok, nie mam mlecznej cery, ale różnica jest wyraźnie widoczna gołym okiem!) oraz że jest bardzo wydajna! Ja tam tego nie sprzedaję, nikogo nie namawiam na siłę, ale jak zaczęłam nie od ceny a od sprawdzenia - patrzę na to nieco inaczej ;-)

      Usuń
  2. Macie może ochotę wziąć udział w candy i wygrać fajną, spersonalizowaną bluzeczkę lub body, z krótkim lub długim rękawkiem? Jeśli tak to zapraszam:
    http://babylandiaa.blogspot.com/2012/10/uwaga-konkurs-mikoajkowy.html

    Serdecznie zachecam do wspólnej zabawy i bardzo przepraszam za spam...
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie :) Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Jeśli masz ochotę - zapraszam do odpowiedzenia na pytania :)

    http://mamakathleen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wyróżnienie!
      Zaraz odpowiem na pytania pod wcześniejszym postem:
      http://mamaniusia.blogspot.com/2012/11/blogowe-zabawy.html

      Usuń
  4. Dziękuję za udział w moim candy,
    życzę powodzenia w losowaniu ;)))

    pozdrawiam,
    Mika <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny na pękające naczynia oprócz kosmetyków dietka od środka :) ja odkąd stosuję leki wzmacniające naczynia krwionośne i usprawniające krążenie zauważyłam znacznie mniej zmian na ciele. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz :-)